Co czytam, czyli czemu nie piszę

Nadal po uszy zakopana w temacie Powstania Styczniowego, odmianę zapewniam sobie przede wszystkim przez zmianę gatunków literackich. Obecnie jestem w połowie trzech książek bardzo różniących się od siebie czasem wydania, treścią i poziomem literackim. Wspólna pozostaje tematyka, czyli kampania Langiewicza 1863 roku.

„Pamiętniki Władysława Zapałowskiego”

Tytuł: Pamiętniki Władysława Zapałowskiego, Płomienia, z roku 1863-1870

Autor: Zapałowski, Władysław

Epoka: 1863-1870

Ocena: za wcześnie na oceny, ale zapowiada się 10/10

Przyznam się uczciwie – dopiero zaczęłam, ale czytam z zapartym tchem. Zapałowski był synem generała 1831 roku i ziemianinem ze Świętokrzyskiego. Na razie dotarłam do jego wspomnień z manifestacji żałobnych w Bodzentynie i na Św. Krzyżu, opisane oczami świadka wydarzenia są o wiele barwniejsze, niż w podręczniku. W nocy z 22 na 23 stycznia Zapałowski brał udział w uderzeniu na Bodzentyn, a zaraz nazajutrz dołączył do głównych sił w Wąchocku. Zapałowski daje tak żywy, porywający opis poranka w obozie powstańczym, że ma się wrażenie, jakby samemu widziało się to na własne oczy. Na razie nie miałam czasu kontynuować lektury, ale już te kilka stron dało mi mnóstwo emocji i interesujących szczegółów. Czy wiedzieliście, że kokardy powstańcze były trójkolorowe, czerwono-biało-granatowe? Bardzo rewolucyjnie, nieprawdaż? Choć można znaleźć w tym program polityczny: zjednoczonej Polski, Litwy i Białej Rusi.

„W hołdzie przeszłości” A. Massalski, T. Węgrowski

Tytuł: W hołdzie przeszłości: z tradycji powstania styczniowego na Kielecczyźnie.

Autor: Massalski, Adam, Węgrowski, Tomasz

Epoka: 1984, w tematyce powstania styczniowego

Ocena: 5/10

Jest to raczej przewodnik, niż opracowanie historyczne. W pierwszej części nakreślono wprawdzie krótki rys przebiegu powstania w ziemi świętokrzyskiej, sprawnie napisany i przydatny do małej powtórki podstaw, ale trzon publikacji stanowi alfabetyczny spis miejscowości w regionie, w których istnieją pamiątkowe krzyże, tablice, groby i inne miejsca związane w jakiś sposób z powstaniem. Rozczarowała mnie. Kiedy już przebiłam się przez powielaczową jakość druku, po pierwsze miałam żal o brak mojej ukochanej Iłży! Niby Iłża nie leży w samych Górach Świętokrzyskich, ale jednak jest historycznie mocno związana z Wąchockiem i spodziewałam się ujęcia jej obok innych miejscowości. Po drugie – istnieje obecnie znacznie lepsza baza pamiątek powstania na kielecczyźnie pod patronatem Muzeum Historii Kielc (i została tam ujęta Iłża, sasasasa): http://www.powstanie1863.muzeumhistoriikielc.pl/

„Nadzieja czerwona jak śnieg” A. Sawicki

Tytuł: Nadzieja czerwona jak śnieg

Autor: Sawicki, Andrzej

Epoka: 2011, fantastyka w tematyce powstania styczniowego

Ocena: 4/10

Nie, nie, nie. Zaczęło się zupełnie jak powstanie: nieźle, a skończyło tak samo: do kitu. O ile od początku planowałam potraktować tę pozycję jako czytadło dla relaksu, niestety nie mogę dać pozytywnej oceny. Autor wprawdzie odrobił pracę domową i dba o szczegóły, opisy broni, wyposażenia, przebiegu kampanii robią wrażenie i naprawdę przyjemnie było być z Langiewiczem w Wąchocku, z Pustowójtówną przemykać z Galicji do głównego zgrupowania, czy bronić Małogoszcza przed Dobrowolskim, to fabularnie książka leży i kwiczy. Nie traktujcie tego jako spoiler, ale jak można wziąć głównego  bohatera, który ma supermoc czytania w myślach i dorzucić mu do oddziału podwójnego zdrajcę, ruskiego agenta? No jak? Przykro mi, nie kupuję tego. Również finał mnie nie powalił. Spodziewałam się spektakularnej odmiany losu, historii alternatywnej z rozmachem, a dostałam tylko informację, że Szydłów straciliśmy nad ranem, bo wtedy wszedł do akcji rosyjski mutant-czarodziej, a Wierna Rzeka jest Wierna, bo napromieniowana bombą czasową z przyszłości. Żadnych niespodzianek, niedopracowana mechanika i geneza mutatio (a sceny z kodem komputerowym i ikonami interfejsu nie rozumiem za cholerę). Nie, nie nie.

Dodaj komentarz